Bydle ze mnie. Bydle bez uczuć. Pozbawione empatii. Zwykła ludzka świnia, choć nie wiem, czy przy tej okazji świń jakiś nie obrażam. A teraz prawa zwierząt to nie byle co. Zaraz się jakiś ekolog czy inny notoryczny morderca zieleniny wytwarzającej tak bardzo nam potrzebny do życia tlen poczuje urażony i mnie zadenuncjuje do sądu. A sądy się teraz nie patyczkują: winny obrażania świń! 360 godzin prac społecznych polegających na czyszczeniu chlewu! I nie ma to tamto. No, ale nie o świniach w sumie miało być tylko o mnie. Bo to będzie bardzo osobisty wpis. Nie dalej jak wczoraj, mknę sobie wśród pięknych okoliczności warmińsko-mazurskiej przyrody, słonko świeci. tafla jeziora Czos na poły jeszcze skuta lodem, tu i ówdzie na niej jak nie łabędzie to kaczki, kiedy w radio ruszył serwis informacyjny. Różne tam bla bla bla, w tym jedna informująca, że sąd gdzieś tam przedstawił jakiemuś facetowi zarzut nieumyślnego zabójstwa żony. Byłbym się wcale bydlęciem nie okazał, gdyby spiker na tym pop...
Fotografia niepotrzebna.