Przejdź do głównej zawartości

Gajowy Marucha.

 Parki Narodowe w Polsce trzymają rękę na pulsie, czego nie można na przykład powiedzieć o takich Lasach Państwowych. Skąd taki wniosek ktoś spyta? Oczywiście, nawet gdyby nikt nie spytał to i tak napiszę, bo o to przecież w tym poście chodzi, żeby się uzewnętrznić bez względu na okoliczności czy wręcz tychże okoliczności brak. Otóż z Parków Narodowych już jakiś czas temu zniknęło stanowisko leśniczego, a dużo, dużo wcześniej gajowego. Zamiast tego mamy obecnie "specjalistów do spraw ochrony przyrody". Wyglądają tak samo, zajmują się oni dokładnie tym samym co wcześniej, są to często nawet ci sami ludzie, ale niejako awansowani w dziedzinie taksonomii, kiedy prosta onomastyczna nazwa została zastąpiona poważniejszą, dostojniejszą i nieco bardziej naukowo zagmatwaną. Z początku nie do końca rozumiałem cel tego zabiegu uznając iż komuś się mocno musiało nudzić i postanowił z braku ciekawszych zajęć ulepszyć to co było, a jak wiadomo lepsze jest wrogiem dobrego, więc ten "zwykły" gajowy i leśniczy byli dobrzy i po cholerę to było zmieniać. Okazało się, jak to się zwykle okazuje, że jak się nie siedzi w jakimś temacie na całego i nie rozgryza problemu od środka to zbyt pochopnie rzuca się kamieniem i kalumnią w lepiej rozeznanych i działających. Mea culpa, mea culpa, moja bardzo wielka wina. Bowiem jak się okazało Parki Narodowe, co się im rzadko zdarza (ale jak widać jednak zdarza) wyprzedziły nadchodzące zmiany. Te krajowe i nawet te europejskie, jeśli nie światowe zmiany. Powiedzmy sobie szczerze, gajowy kojarzy nam się z gajem i ptaszkami śpiewającymi pod jaworem. A leśniczy z lasem i szewcami co wędrowali przez zielony las. A obaj "cuzamen" do kupy w pewnym okresie roku z choinką zieloną pachnącą jak las, z gwiazdką, z prezentami i w ogóle z ciepłem bijącym od polan płonących w kominku, przy którym wiszą skarpety wypchane łakociami i stoi fotel bujany z dziadkiem do orzechów i babką. Ziemniaczaną na ten przykład. I tu przechodzimy do sedna zagadnienia. Niestety globalne ocieplenie mimo niewiary niedowiarków to nie mit, ani straszak wymyślony na tych co palą kaloszami i plastikiem w piecu. To nawet nie nadciągająca kiedyś tam, jakaś enigmatyczna katastrofa. To niestety już nasza rzeczywistość, która niesie ze sobą naocznie namacalne przetasowania klimatyczne, a co za tym idzie przetasowania w świecie szeroko rozumianej przyrody. Wedle najnowszej, tegorocznej diagnozy grupy naukowców związanych z Instytutem Dendrologii PAN w Kórniku i Uniwersytetem Mikołaja Kopernika w Toruniu, europejski czyli i też polski póki co las, z powodów owych klimatycznych rewolucji drastycznie zmieni swoje oblicze, ba on już je zmieniać zaczął. Zgodnie z treścią raportu z 20 krajowych badanych przez zespół gatunków drzew, w procesie nadchodzących zmian pogodowych tylko sześć dobrze poradzi sobie w nowej rzeczywistości, ale będą to drzewa nietworzące do tej pory zwartych drzewostanów, czyli na ten przykład graby, klony czy lipy. Kilka innych jak dęby czy buki poradzi sobie słabiej, ale też powinny przetrwać w naszym krajobrazie przy odrobinie fartu. Za to najliczniejsza grupa drzew, będąca jednocześnie obecnie podstawą gospodarki leśnej w Polsce czyli sosny, świerki i modrzewie dostaną po dupie, aż polecą drzazgi. Niestety w tej mało optymistycznej prognozie jest jeszcze na dokładkę solidna chochla dziegciu - naukowcy sami przyznają, że przygotowując raport nie brali w ogóle pod uwagę patogenów drzew czyli grzybów, bakterii i owadów powodujących zamieranie całych połaci lasów, w tym także tych liściastych. Co nas więc czeka i to nie za wiek tylko za kilkanaście, kilkadziesiąt lat? Jodły i świerki będziemy jeździć oglądać do Skandynawii albo w wysokie Alpy. Sosna jako zwarty drzewostan uchowa się u nas prawdopodobnie na Pomorzu i być może w górach. Las się zmieni i to mocno, puste miejsca zajmą klony, lipy, dęby czy buki, a choć żadne z nich nie będzie osiągać rozmiarów jakie znamy dziś, (więc zapomnijcie o potężnych i rozłożystych pomnikach przyrody pod którymi odpoczywali podczas polowania polscy królowie, a setki lat później na ich gałęziach carscy żołnierze wieszali powstańców), to korony będą tworzyć bardziej gęsty parasol niż drzewa iglaste, przez co do runa leśnego zacznie docierać mniej światła i poszycie lasu zubożeje gatunkowo jeśli idzie o florę, a potem także siłą rzeczy zubożeje fauna. Do tego wszystkiego dorzucić jeszcze należy pomału standaryzujące się anomalie wiosenne. Po zazwyczaj suchej zimie nadchodzi wczesna ciepła wiosna, a po niej ochłodzenia i przymrozki rujnujące rolnictwo, sadownictwo, a i także to co zostanie z naszych lasów.
Rozumiecie już geniusz Parków Narodowych? To jest przecież takie proste jak roczny przyrost bambusa. Leśniczy nurzający się po mickiewiczowsku w suchym przestworze oceanu rachitycznych drzewinek i krzewinek poprzerastanych trawami i porostami wyglądałby co najmniej dziwnie. Jak nie przymierzając partyzanci z wyciętego lasu, których razem z Niemcami w starym dowcipie, przegonił gajowy Marucha. A taki specjalista od spraw ochrony przyrody pasuje jak ulał wszędzie. Nawet na pustyni, bo przyroda jest także i nieożywiona. I jakby się tak głębiej zastanowić to rzeź drzew jaką od lat obserwujemy w polskich lasach ma też sens. To wypisz wymaluj sprawdzona nie raz wojenna taktyka spalonej ziemi. Nie zostawić wrogowi (czyli w tym wypadku zmianom klimatycznym) niczego. Osobiście tylko żywię głęboką nadzieję, że restrukturyzację nazewnictwa przeprowadzą także Lasy Państwowe, gdzie jeszcze archaiczne pojęcie leśniczy funkcjonuje. Bo mądry gospodarz wyprzedza zmiany, a nie siedzi biernie i czeka.

Jeżeli ktoś chce poczytać szerzej o przyszłości naszych lasów to w marcowej tegorocznej polityce polecam wywiad z profesorem Marcinem Dyderskim, zatytułowany "Igła w stogu liści".

P.S.
A na platformie flix net i spółka można już oglądać drugą część fabularyzowanego dokumentu surwiwalowego o sposobach radzenia sobie po zmianach klimatycznych jakie trwają. Diuna 2.

A zdjęciowo dziś u mnie Julka. Choć uczciwiej byłoby sparafrazować słynny okrzyk i napisać: rany Julka! Kobieta żywioł, zagadka, chodzący reaktorek energii i zbiór myśli tak kłębiących się w jej głowie, że słychać na zewnątrz. Julkę zaprosiłem na kawę. W sumie to zaoszczędziłem i zaprosiłem na worki po kawie. I związałem, żeby zrobić choć kilka nieporuszonych zdjęć, co i tak udało się tylko połowicznie :D

Sesja powstała na Plenerach z Pogranicza.
pentax645/rollei retro.

















Komentarze

  1. Modelka, zdjęcia oraz sam opis bardzo zacne Mocium Panie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O mały włos prawie się mieliście spotkać w czerwcu na MisjoAdeli, ale niestety Julka jest pilną uczennicą ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc ...

Majtki wyklęte.

 Jest taki stary dowcip, mówiący o tym, że kiedyś, żeby zobaczyć kobiece pośladki należało rozchylić majtki, a dziś, żeby zobaczyć majtki, należy rozchylić pośladki.  Natenczas właśnie , dzięki impulsowi słownemu od Pani Zofii przedstawię w miarę zwięźle historię damskich majtek. Historię teoretycznie długą jak pantalony, ale tak naprawdę jeśli chodzi o przedział czasowy to skąpą jak stringi. Wydawać by się bowiem mogło, że kobieca bielizna jest czymś tak oczywistym i naturalnym, że na pewno pierwsze majtki założyła Ewa zaraz po wygnaniu z raju i jedyne co jest w tej historii niejasne to tylko to jakiej były firmy. Tymczasem jak się okazuje nic bardziej mylnego, przez wiele, wiele wieków gacie jako okrycie intymnej części ciała były czymś zarezerwowanym tylko i wyłącznie dla mężczyzn. Taki na przykład żyjący 5300 lat temu na terenach dzisiejszego Tyrolu słynny człowiek lodu Ötzi, oprócz wierzchniej odzieży miał na sobie specjalną skórzaną przepaskę chroniącą genitalia. W XIII ...

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze...