Przejdź do głównej zawartości

Baba Jaga i 40 rozbójników.

 Babę Jagę zna każdy. Może nie od poczęcia, ale na bank od momentu pójścia do przedszkola, bowiem jest to pierwszy przybytek w którym systemowo spotykamy się ze standaryzacją społeczeństwa. Kopciuszek uczy, ze trzeba być posłuszną i grzeczną dziewczynką - wtedy spotka nas nagroda w postaci wymarzonego faceta. Czerwony Kapturek uczy, że należy unikać groźnych typów, zwłaszcza jeśli takowi próbują wciągnąć dziewczynki w krzaki. A Baba Jaga? Uczy, że jeśli starsza czyli już dojrzała kobieta ma własne zdanie i nie daje się zamknąć w ramki siwej babuleńki karmiącej gołąbki z poziomu przyblokowej ławki, to musi być to postać zła i zepsuta. O ile chyba nikt nie wątpliwości co do dobroczynnego morału bajki o Czerwonym Kapturku, o tyle inne bajki nie są już takie zerojedynkowe. A na pewno nie jest ta o mieszkającej w środku lasu w chatce na kurzej nodze Jędzy. Zresztą jak dowodzą badania nad polskim językiem sam zwrot jędza wywodzi się ze staropolskiego rdzenia ęsa, ęga oznaczającego zło, koszmar, ból. Czy Baba Jaga zawsze była zła? To znaczy nie chodzi o to czy była zła już jako mała dziewczynka, tylko o to czy w ludowych wierzeniach i podaniach była zawsze uosobieniem zła. Otóż najprawdopodobniej nie. Początkowo wśród nieco ciemnego bo mało wykształconego chłopstwa Baba Jaga była uosobieniem dawnych pogańskich wierzeń ucieleśniając swoją osobą Pramatkę Ziemię - dawczynię życia. Umiejscawiana była w gęstym lesie lub nad wodą co miało symbolizować przejście z jednego świata w drugi - z życia w śmierć i odwrotnie, jako że reinkarnacja była jednym z mocno zakorzenionych w pogaństwie elementów. Wtedy na scenę wkroczył... a jakże, Kościół Katolicki, który jak to miał i ma nadal w zwyczaju wszystko co inne uważa za zło i przekabacił Matkę Ziemię na Babę Jagę, czyli postać której należy się wystrzegać i bać, a nie czcić ją i wychwalać. Potem poszło już z górki, w patriarchalnym społeczeństwie rządzonym przez królów, biskupów, książęta, wojewodów i plebanów, każda kobieca próba niezależności czy objaw inteligencji zawstydzającej mężczyzn musiał być uznany za sprawkę sił nieczystych i jako taki potępiony bezlitośnie. Tak to właśnie u boku Baby Jagi sypiającej z diabłem pojawiły się wiedźmy i czarownice latające na miotłach i biorące udział w sabatach na Łysej Górze. Tak przy okazji: z najstarszych spisanych podań i wierzeń jasno wynika, iż Baba Jaga i jej późniejsze następczynie latały w... mosiężnym lub żelaznym moździerzu, zaś w drugiej ręce trzymały miotłę do zacierania śladów - to tylko taki dygresyjny przykład ewolucji ustnych czy przepisywanych podań ludowych. A kiedy już wygasły ostatnie stosy na których palono złe baby, z ich popiołów po cichutku wyłoniły się znachorki, zielarki, szeptuchy, oraz literackie czarodziejki, wróżki czy matki chrzestne, czyli kolejne pokolenie Bab Jag. Już nie takie piekielnie nieczyste i złe, a jedynie gdzieś tam ocierające się zakazaną magię i nawet jeśli mgliście utożsamiane z czymś nie do końca dobrym to jednak pomagające ludziom. Prawdziwy jednak przełom jeśli chodzi o Babę Jagę przyniosły wieki XIX i XX. Emancypacja, ruchy o prawa kobiet, równouprawnienie i wyzwolenie się spod "opieki" mężczyzn wygenerowały całe rzesze nowoczesnych Jędz. Takich co wcale od młodości nie marzą o zdobyciu wymarzonego księcia, który o nie zadba i będzie je chronił. Takich co to nawet jeśli wylądują w toksycznym ostatecznie związku to nie tkwią w nim bo "tak wypada" tylko odcinają się i bez zbędnego balastu idą dalej w świat. Oczytanych, wykształconych, zarabiających często lepiej niż ich partnerzy. Wreszcie takich, które wiedzą czego chcą od życia i nie wahają się po to sięgać. Współczesnych wiedźm, wywołujących wciąż strach u niektórych mężczyzn wychowanych w mitach patriarchalnych.
A jeśli ktoś dociekliwy spyta skąd w tytule tych 40 baśniowych także rozbójników to wyjaśniam: żadne to fantazje erotyczne, tytuł po prostu tak wygląda lepiej ;)

A zdjęciowo dziś sesja z Podlasia, gdzie jak wiadomo najdłużej, bo do czasów współczesnych uchowały się potomkinie Baby Jagi w postaci choćby szeptuch. I gdzie do dziś człowiek żyje jakby bliżej natury. A że każdy ma taką wiedźmę na jaką zasłużył to dziś Sonia, uchwycona na plenerze Misja Wschód.
pentax645/hp5 oraz eksperymentalnie lomochrome.






















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc ...

Biała Lwica.

Oto pomysł jaki chodził mi o głowie od dłuższego czasu. Mając "pod ręką" tak wspaniałą aktorską parę jak Andrzej Bersz (i jego przebogata garderoba oraz rekwizyty) i Wiktoria Szadkowska (jej uroda oraz jej przedługie blond włosy) nie bałem się realizacji, choć do obojga trzeba już niestety ustawiać się w kolejce i cierpliwie czekać. Do szczęścia brakowało nam jedynie zdolnej wizażystki z talentem fryzjerskim, takiej jak Magda Kwaśnik. W pewne wyczekane i wystane w kolejce poniedziałkowe przedpołudnie spotkaliśmy się więc wszyscy czworo (a właściwie pięcioro - gościnnie pojawił się Olek, fotograf) w mojej podwarszawskiej wsi. Efekt tego spotkania możecie obejrzeć poniżej. Tradycyjnie już za aparat posłużył kiev 88, a za film tmax400.

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze...