Przejdź do głównej zawartości

NIEpamięć.

Homo sapiens od dawna był zafascynowany meandrami i zakamarkami ludzkiego umysłu. Dowodem na to, może być chociażby odkrycie czaszki, datowanej na 6-7 tysięcy lat przed naszą erą ze śladami udanej trepanacji. Udanej, bowiem ślady po tej operacji zdążyły się zabliźnić i zarosnąć nim ostatecznie pacjent zmarł. Dużo więcej przykładów takich operacji znajdujemy na cmentarzyskach starożytnych Greków. Co prawda znaleziska te są o kilka tysięcy lat młodsze, ale co ciekawe, większość zabiegów wykonano u mężczyzn z lewej strony głowy. Wytłumaczeniem tej powtarzalności najprawdopodobniej jest fakt, że trepanacji poddawano wojowników po walkach, w których doznali uszkodzeń głowy od praworęcznego przeciwnika. Trepanacji czaszki, o ile dobrze pamiętacie, dokonał też u Anny Dymnej doktor Wilczur, podszywając się pod wioskowego Znachora, o czym odświeżająco ostatnio przypomniał Netflix, podstawiając w miejsce Bińczyckiego Lichotę. Planeta kręcąc się wokół własnej osi wykonała tysiące obrotów wokół słońca (tak, właśnie tak to wygląda foliarze), minęły wieki i metody zaglądania do ludzkich głów stały się mniej inwazyjne. Najpierw metody pionierskie jak psychoanaliza, hipnoza, później elektroencefalografia, czy wreszcie rezonans magnetyczny i tomograf dają naukowcom i lekarzom coraz lepszy wgląd pod nasze sklepienia. Są też tacy naukowcy, którzy badają nie tylko jak jest zbudowany ludzki mózg i które jego poszczególne elementy za co odpowiadają, ale dociekają jak ten mózg działa i czy można do końca zaufać temu jak to robi. Jednym z takich badaczy naukowców jest profesor Elisabeth Loftus, amerykańska psycholog, specjalizująca się w badaniach nad pamięcią. Pani profesor dzięki swoim osiągnięciom znalazła się na liście stu najbardziej wpływowych naukowców z dziedziny psychologii XX wieku. Z tego samego powodu bywa nazywana obrończynią zbrodniarzy, wyrzutkiem świata nauki czy wręcz wrogiem ludzkości. Ale po kolei (obiecuję, że będzie krótko, no prawie krótko). W latach 70 tych ubiegłego wieku Elisabeth wywróciła do góry nogami ówczesną wiedzę dotyczącą zapamiętywania i przypominania. Pokazując grupie badanych osób oryginalne filmy z policyjnych nagrań wypadków, pytała o to jak szybko auta jechały zanim się rozbiły, lub o to jak szybko auta jechały zanim doszło do stłuczki. Czyli w sumie o to samo, ale jak się okazało, nie do końca, bowiem zamiana słowa stłuczka na rozbicie się, uruchamiała wyobraźnię badanych. Osoby pytane o rozbite auta podawały zazwyczaj sporo wyższe prędkości poruszania się pojazdów, niż osoby od stłuczki. Co więcej ci od rozbitych aut, proszeni o przypomnienie sobie jak na filmie wyglądało miejsce wypadku opowiadali o potłuczonych szybach, krwi na asfalcie itp., choć niczego takiego na filmie nie widzieli. Tym oto sposobem Loftus doszła do tezy, że ważne jest nie tylko to o co pytamy, ale też jakich słów i sformułowań w pytaniu używamy. Po latach następnych badań pani profesor podważyła również skuteczność funkcjonującego gdzieniegdzie nawet do dziś, sposobu leczenia pacjentów za pomocą psychoanalizy. Nader często bowiem, pacjent rozpoczynający terapię z powodu zaburzenia odżywiania, kończy ją przekonany, że jego problemem było coś zupełnie innego, bowiem w trakcie leczenia psychoterapeuci wprowadzali interpretację snów, znaczeń, podsuwali fałszywe tropy itp. Jedna z badanych przez Loftus kobiet, po skończonej terapii psychoanalitycznej, była przekonana, że w dzieciństwie poddawano ją brutalnym torturom, które to, gdyby faktycznie do nich doszło, zostawiłyby trwałe okaleczenia na ciele, a takowych było brak. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat, oprócz pracy badawczej profesor Elisabeth występowała również bardzo często w procesach karnych jako ekspert od pamięci, podważając wielokrotnie zeznania naocznych świadków., czym zasłużyła sobie nie tylko na ostracyzm pewnej część naukowców, ale głównie na wspomniane wcześniej epitety, jak chociażby obrończyni zbrodniarzy. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku Loftus opublikowała wraz z innymi naukowcami zajmującymi się zagadnieniami pamięci, wyniki swoich wieloletnich badań. Po burzy medialnej jaką wywołała ta publikacja i zaciekłych dyskusjach za i przeciw, wszczęto wiele dziennikarskich i policyjnych śledztw, które często po latach żmudnych analiz i dociekań wykazały, że w wielu procesach opartych o przywrócone wspomnienia oskarżano i skazywano zupełnie niewinnych ludzi. Jak skwitowała to sama profesor: nauka wygrała, ale to bolesne zwycięstwo, bowiem podczas mojej pracy stałam się częścią bardzo niepokojącego trendu, w którego ramach naukowcy są atakowani za to, że głośno mówią o kontrowersyjnych sprawach.
Już w XXI wieku Loftus, w oparciu o swoje wieloletnie badania zaproponowała, by zaszczepiać w dzieciach fałszywe, ale miłe wspomnienia związane z jedzeniem warzyw i zdrowych przekąsek i w ten sposób zmieniać ich nastawienie do diety. A kiedy pojawiły się coraz głośniejsze i liczniejsze zarzuty, że będzie to nieetyczna inżynieria dusz, profesor sprytnie zapytała: co byście woleli, dziecko z nadwagą, cukrzycą i krótszym życiem, czy zdrowe dziecko z fragmentem fałszywego wspomnienia?

Dziś elementem wizualnym będzie Gracja. Która co widać nie polega jedynie na pamięci, ale wzorem naszych babć, z których wiele prowadziło zapiski i pamiętniki korzysta z kroniki.
Zdjęcia powstały na jesiennej edycji pleneru Adela Photo Pathology, przy pomocy aparatu marki kiev88, obiektywu vołna 80/2.8, na kliszy hp5. 











Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b