Przejdź do głównej zawartości

Wieś.

 

Cudze chwalicie, swego nie znacie. Jak onegdaj - w pierwszej połowie XIX wieku napisał w swoim krótkim utworze "Wieś" Stanisław Jachowicz. Lata mijają i nic się nie zmienia. Na ulicach króluje azjatycka marichuana i heroina, południowoamerykańska kokaina, a w barach wynalazki z Mezopotamii czyli piwo oraz wódka wydestylowana najprawdopodobniej po raz pierwszy przez arabskich "uczonych" na terenach dzisiejszej Andaluzji. A przecież i u nas, tuż za miedzą, pod krzaczkiem, kamieniem... Od razu zastrzegę - nie namawiam, nie proponuję, a jedynie uświadomić chcę, ileż to dobra matka natura poupychała w przyrodzie naszej rodzimej. I absolutnie w tym poście nie wspomnę o klasyku i pewniaku czyli łysiczce lancetowatej - no dobra, właśnie wspomniałem, ale tylko po to, żeby nie wspomnieć. Wspomnę za to o mniej znanych "wynalazkach" natury.
Na bagnach, przy jeziorach, w podmokłych nieckach napotkać możemy naturalnie rosnące LSD. Czyli tatarak zwyczajny, którego używano już w średniowieczu do leczenia bezsenności, nerwicy, depresji czy gorączki. Olejek z tataraku w odpowiedniej dawce wywołuje
głównie omamy wzrokowe oraz podobne do tych po zażyciu LSD. A niedaleko tataraku znaleźć też można grzybień, którego pąki i kwiaty zawierające alkaloid nufaryny i glikozyd nymfaliny są znanym od dawna afrodyzjakiem wywołującym podniecenie. Trzecią rośliną lubiącą podmokłe tereny jest bagno zwyczajne, roślina z rodziny wrzosowatych, której psychoaktywne i odurzające właściwości znano już w starożytności. W nowożytnej zaś Europie, lud germański dodawał tej rośliny do piwa, żeby wzmocnić działanie alkoholu. W całej Europie znany też jest łubin, roślina często rosnąca przy drogach i na ugorach, zawierająca alkaloid – lupinidynę, która w zależności od stężenia dawki działa paraliżująco lub pobudzająco na centralny i wegetatywny układ nerwowy, a przy przedawkowaniu prowadzi do paraliżu dróg oddechowych i w efekcie śmierci. Od maleńkości dzieci straszy się w bajkach i czytankach muchomorem czerwonym i to nie bez powodu, bo grzyb ten zawiera kwas ibotenowy, muskarynę, muscymol, muskazon, butylotrójetyloaminę czy acetylocholinę i jego stosowanie udokumentowane jest od czasów epoki kamiennej. Ale mało kto wie, że niepozorna purchawka bije muchomora czerwonego na głowę. Ma bowiem silne właściwości narkotyczne, pomaga przy bezsenności, można dzięki niej zapaść w letarg czy słyszeć nieistniejące głosy. I o ile odlotowe właściwości niektórych roślin znane są od wieków, to od całkiem niedawna, że tak się wyrażę myśląc o ostatnich stu latach, ludzkość odkrywać zaczęła podobne działanie u niektórych zwierząt. Na przykład wydzielina z gruczołów ropuchy szarej występującej w naszym kraju zawiera bufoteninę czyli izomer psylocyny mający między innymi bardzo silne właściwości halucynogenne. Bufotenina ma również działanie znieczulające, dzięki czemu może być stosowana w terapii nowotworów występujących w obrębie gardła i nosa. A w dawnych czasach salamandrę plamistą wkładano żywcem do wysokoprocentowych wódek i marynowano, żeby podkręcić moc. Jak się okazuje nie bez racji, bowiem w wydzielinie z gruczołów salamandry odkryto alkaloidy chinolizydynowe: salamandrynę, samandaron i samandarydynę czyli substancje halucynogenne. A jeśli ktoś lubi sobie nielegalnie powędkować to uwaga na... brzany w okresie tarła. Naukowcy odkryli, że w tym czasie w organizmie tych ryb "pojawia" się dziwny związek chemiczny który po przedostaniu się do ludzkiego krwiobiegu powoduje osłabienie wszystkich mięśni. W dużym stężeniu substancja ta prowadzi również do krótkotrwałego paraliżu, jednakże z zachowaniem pełnej świadomości. Jej dodatkowy halucynogenny wpływ na ludzki organizm polega na tym, że osoba będąca pod wpływem tego środka przedmioty gorące uważa za zimnie i odwrotnie.

Także jak następnym razem babcia przy stole wigilijnym zapyta: może grzybka, może rybkę - nie odmawiajcie zbyt pochopnie. A na biwaku nad jeziorem uważajcie co wrzucacie do ogniska.

A skoro jesteśmy na wsi... to cytując innego pisarza, Stanisława Wyspiańskiego


Źródło: https://quotepark.com/pl/cytaty/361687-stanislaw-wyspianski-niech-na-calym-swiecie-wojna-byle-polska-wies-za/


Źródło: https://quotepark.com/pl/cytaty/361687-stanislaw-wyspianski-niech-na-calym-swiecie-wojna-byle-polska-wies-za/
: "niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna". Chyba, że wpadną w odwiedziny dziewczyny z miasta. Wtedy warto zrobić zdjęcia. Oto piękna Eliza. Bez ropuch, purchawek i tataraku.












Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b