Przejdź do głównej zawartości

Black friday.

To już jutro! Hura! Prawdziwi faceci jak to na prawdziwych facetów przystało w piątkowy dosyć wcześnie ze względu na porę roku zaczynający się wieczór, będą mogli udać się do pobliskiego monopolowego. I zabrać ze sobą do domu zestawy starterów z finiszem, czyli na przykład cztery piwa w zestawie z dwusetką. Albo cztery dwusetki w zestawie z piwem. I spokojnie w zaciszu swoich czterech kątów, bez awantur i narzekania walnąć sobie kielicha na kanapie. Albowiem ich matki, żony i kochanki będą w tym czasie z dzikim błyskiem w oku biegać po galeriach handlowych od sklepu do sklepu polując niczym ludy pierwotne na mega promocje i przeceny. A to na super sukienkę przecenioną z 500 na 500, a to na buciki modne z ceną obniżoną z 200 na 250, a to na torebeczkę nikomu tak naprawdę niepotrzebną, ale przecież za jedyną stówkę, więc grzech nie kupić. Wraz z pierwszymi promieniami zaspanego piątkowego słoneczka zaczyna się przecież w naszym kraju kolejne flancowane zachodnioimperialistyczne święto niekontrolowanej i nikomu poza producentami i handlowcami niepotrzebnej konsumpcji czyli blak frajdej. Szekspirowski romantyczno tragiczny bohater pytający kiedyś "być czy nie być", dziś z pewnością stojąc przed witryną sklepową i będąc równie rozdartym wewnętrznie pytałby "mieć czy nie mieć". A szalony sprzedawca po drugiej stronie lady dopowiadałby: mieć! mieć! Tylko dużo, dużo, dużo...

No bo przecież grzech nie mieć, nawet jeśli niepotrzebnie, jak wszystko takie tanie. A tanie jest, bo przecież małe chińskie rączki... wróć! Ani małe, ani chińskie. Tak zwana tania chińska siła robocza wciąż pozostaje siłą. Ale wcale już nie tanią. Wielcy odzieżowi producenci tego świata więc od lat poszukują nowych miejsc na produkcję. Bo im taniej się uda wyprodukować tym więcej da się na tym zarobić dając przy tym i klientowi jakąś tam obniżkę. A niska cena produkcji zawsze z czegoś wynika. Oczywiście z marnej płacy, ale też z braku dbałości o higienę i bezpieczeństwo pracy, które i owszem występuje - ale dopiero od poziomu kadry kierowniczej i to też niekoniecznie w kraju produkcji. Dlatego co jakiś czas dochodzą nas wieści z krajów odległych jak Bangladesz czy Pakistan o zawaleniu się tak zwanej "fabryki" w której powstawały ubrania takiej, a takiej marki. Ostatnio coraz więcej światowych marek znika z azjatyckich krajów przenosząc swoją produkcję do jeszcze tańszych regionów. A taniej niż w Afryce to ostatnio nigdzie indziej nie ma. Np. w takim Lesotho, będącym enklawą w RPA swoje "fabryki" mają najwięksi producenci jeansów czyli Levis, Wrangler, Lee, których roczna produkcja w tym kraju sięga 30 milionów par i zapewnia pracę prawie 40 tysiącom obywateli enklawy, ale szyją w Lesotho także inne marki takie jak GAP, Reebok, Walmart czy Calvin Klein. O większych wypadkach w tym kraju związanych z tanią siłą roboczą jeszcze nie było słychać, ale niedawno dzięki raportowi WRC (Worker Rights Consortium) wybuchła zupełnie inna bomba obejmująca swoim rażeniem póki co szwalnie jeansów. Molestowanie seksualne. Jak się okazuje od lat znaną i tolerowaną (chociażby poprzez przymykanie przez kierownictwo zakładów oczu czy blokowanie pracownicom możliwości składania skarg) praktyką było wykorzystywanie seksualne kobiet pod groźbą utraty pracy czy w zamian za obietnicę awansu. Raport WRC ze szczegółami opisuje wiele przypadków (jak na przykład kontrolera w jednej z fabryk, który spał z każdą z pracownic, czy wizytujących fabryki zagranicznych menedżerów klepiących szwaczki po pośladkach czy łapiących je za piersi). Jedna z pracownic mówi wprost, że wypinanie tyłka przed kierownikiem to była kwestia przetrwania - utrzymania pracy i zarobków. Oczywiście raz na jakiś czas głośniejsze sprawy przedostawały się do lokalnej opinii publicznej, niemniej Nien Hsing (tajwański koncern będący między innymi w Afryce podwykonawcą wielu słynnych amerykańskich marek) twierdzi, że od 2005 roku ani jeden mężczyzna w fabrykach Lesotho nie został oskarżony o molestowanie seksualne. Co - jak twierdzą pracownice, które zgodziły się w końcu przerwać milczenie - jest w sumie prawdą, bo poza blokowaniem przez kierownictwo kobietom możliwości zgłaszania przypadków molestowania, kupowania ich milczenia za lepsze pensje i awanse ci mężczyźni, którym próbowano stawiać takie zarzuty byli natychmiast przenoszeni (polska metoda parafialna) do innych fabryk, gdzie jeszcze nikt o nich nie słyszał.
Oczywiście po wybuchu afery o której nikt nic do tej pory przecież nie wiedział, wszyscy wielcy producenci na wyścigi zapowiadają wprowadzenie zupełnie innych i lepszych metod kontroli pracy, bo przecież nikomu tak jak im nie zależy na afrykańskich szwaczkach.

A wy panowie jutro, kiedy wasze kobiety wrócą z zakupów nie zapomnijcie im powiedzieć, że w nowych jeansach wyglądają seksownie. Na okrasę wizualną Dorota i Kasia. Wizualizujące klasę pracującą i klasę menedżerską. Z daleka od afrykańskich szwalni.











Komentarze

  1. Jako zatwardziali recydywiści, koncerny w zaparte idą....
    Nas pewnie stać na droższy ciuch, ale "biedne" koncerny bogactwem swoich niewolników to już na pewno nie....🤔

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b