Od biedy jestem w stanie wyobrazić sobie co kieruje włoskimi neofaszystami. W końcu to w ich kraju wymyślono ten zbrodniczy system. Z tych samych powodów nie dziwię się niemieckim neonazistom, bo w końcu to też przez jakiś czas była ich narodowa doktryna (choć zawsze się dziwiłem jak Adolf godził sam w sobie tą całą bajkę o blond rasie nordyckiej, czystości krwi, itp. będąc sprzymierzonym z było nie było lekko przykurzonymi ciemnowłosymi Włochami czy skośnookimi niewysokimi lekko żółtawymi Japończykami?). Od bardzo dużej biedy może mnie również nie dziwić, że jakaś nieduża grupka przemarzniętych w głowy chłopców z Polski unosi ręce w hitlerowskim pozdrowieniu czy też w krzakach świętuje z tortem urodziny przywódcy III Rzeszy. W końcu nie każdy skończył podstawówkę i nie każdy miał okazję z lekcji historii dowiedzieć się, że Słowianie byli dla nazistów i faszystów podludźmi przeznaczonymi do eksterminacji. I nie każdy w tej niedokończonej podstawówce przeczytał Niemców Kruczkowskiego czy Medaliony Nałkowskiej. Lub przeczytał cokolwiek. Dlatego umownie jestem uznać, że w każdym społeczeństwie, nawet w polskim występuje jakiś procent ludzi ograniczonych umysłowo dla których Adolf jest idolem, a przyjazd do Warszawy na Marsz Niepodległości czymś wielkim na miarę wycieczki do Egiptu Grażynki i Janusza 30 lat temu. I jestem w stanie od jeszcze większej biedy uznać, że w myśl syndromu sztokholmskiego tym biednym chłopcom w maskach przeciwsmogowych nie przeszkadza to, że maszerują ramię w ramię z potomkami tych, którzy strzelali do ich dziadków, gwałcili ich babcie i zabijali dzieci w komorach gazowych obozów koncentracyjnych. Oraz, że wykrzykują hasła o białej Europie, czystości rasy, białej sile - żywcem wzięte z Mein Kampf. Bo na idiotów nie ma lekarstwa. Nie zaskoczył mnie nawet udział w ostatnim "Marszu Niepodległości" tak zwanych dostojników państwowych w osobie premiera i prezydenta. Bo obaj panowie w mojej ocenie specjalnie się nie wyróżniali z tłumu.
To co mnie zaskoczyło i to całkiem na poważnie to reakcja wielu osób, które do tej pory uważałem za myślące. Ich reakcja na próbę zakazania marszu w stolicy, ich pełna pseudopatriotycznej agresji postawa wobec wszystkich, którzy byli przeciwni organizacji pochodu pod flagami innymi niż biało czerwone. Ze zdumieniem czytałem jak stają w obronie demokracji dowodząc pokrętnymi ścieżkami, że zakazane organizacje propagujące równie zakazane i zbrodnicze systemy oraz przemoc mają to samo prawo robić marsze co każdy inny. Jak tłumaczyli wbrew faktom i logice, że przecież na poprzednich marszach to same rodziny z dziećmi były, zdjęcia ukazujące transparenty rasistowskie czy ksenofobiczne to prowokacja, a policjanci z nudów pobili się sami.
W całym tym zaskoczeniu jedno okazało się dobre. Zrobiłem jesienne porządki. Wśród nieco bliższych i ciut dalszych znajomych - żegnając się czule z tymi, którym po drodze z narodowym socjalizmem. Spod nieważne jakiej flagi. I nie chodzi wcale o to, że kto myśli inaczej ten wróg. Bo wtedy nie byłbym lepszy od tych biednych chłopców z przemarzniętymi główkami. Tylko o to, że kto nie myśli wcale, ten może się równie dobrze jak bez mózgu obyć bez znajomości ze mną. A ja nie będę miał odruchu wymiotnego czytając co poniektóre mądrości.
Hiszpański pisarz, filozof, poeta Miguel de Unamuno napisał dawno temu, że faszyzm leczy się czytając, a rasizm leczy się podróżując. A ja od siebie dodam, że uczulenie na głupotę i pseudopatriotyzm najlepiej leczy się miłym oku obrazem. Np. Anią nad jeziorem Żywieckim. "Ustrzeloną" kievem88 na materiale panatomic-x80. Na niedawnym, październikowym plenerze Na Żywca.
To co mnie zaskoczyło i to całkiem na poważnie to reakcja wielu osób, które do tej pory uważałem za myślące. Ich reakcja na próbę zakazania marszu w stolicy, ich pełna pseudopatriotycznej agresji postawa wobec wszystkich, którzy byli przeciwni organizacji pochodu pod flagami innymi niż biało czerwone. Ze zdumieniem czytałem jak stają w obronie demokracji dowodząc pokrętnymi ścieżkami, że zakazane organizacje propagujące równie zakazane i zbrodnicze systemy oraz przemoc mają to samo prawo robić marsze co każdy inny. Jak tłumaczyli wbrew faktom i logice, że przecież na poprzednich marszach to same rodziny z dziećmi były, zdjęcia ukazujące transparenty rasistowskie czy ksenofobiczne to prowokacja, a policjanci z nudów pobili się sami.
W całym tym zaskoczeniu jedno okazało się dobre. Zrobiłem jesienne porządki. Wśród nieco bliższych i ciut dalszych znajomych - żegnając się czule z tymi, którym po drodze z narodowym socjalizmem. Spod nieważne jakiej flagi. I nie chodzi wcale o to, że kto myśli inaczej ten wróg. Bo wtedy nie byłbym lepszy od tych biednych chłopców z przemarzniętymi główkami. Tylko o to, że kto nie myśli wcale, ten może się równie dobrze jak bez mózgu obyć bez znajomości ze mną. A ja nie będę miał odruchu wymiotnego czytając co poniektóre mądrości.
Hiszpański pisarz, filozof, poeta Miguel de Unamuno napisał dawno temu, że faszyzm leczy się czytając, a rasizm leczy się podróżując. A ja od siebie dodam, że uczulenie na głupotę i pseudopatriotyzm najlepiej leczy się miłym oku obrazem. Np. Anią nad jeziorem Żywieckim. "Ustrzeloną" kievem88 na materiale panatomic-x80. Na niedawnym, październikowym plenerze Na Żywca.
Komentarze
Prześlij komentarz