Przejdź do głównej zawartości

Koronkowe gacie.

Jak mówi stare indiańskie przysłowie: "w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz".*
A jak z dwojga nie chce jedno? Mówi się trudno, żyje się dalej. A przynajmniej tak być powinno. Bo choć większość rzeczy, które nie śniły się filozofom występuje w Polsce to inne kraje też się starają jak mogą, żeby zadziwić świat. Niedawno w Irlandii uniewinniono gwałciciela. Głównym powodem takiego wyroku było to, że ofiara - młoda kobieta miała na sobie majtki. Koronkowe, ale podejrzewam, że w tym konkretnym wypadku równie dobrze mogły one być barchanowe, z blachy falistej czy ze sznurka i nic nie jest w mojej ocenie w stanie usprawiedliwić czegoś tak ohydnego jak gwałt. Nie powiem, będąc facetem muszę przyznać, że widok bielizny frywolnie ukazującej się spod na ten przykład kusej sukienki ma prawo zadziałać na męską wyobraźnię elektryzująco. I ten elektryzujący impuls ma prawo też w mózgu wywołać równie frywolną myśl. I to wszystko. Gorzej, kiedy taki widok niczym ostry nóż odcina mózg od reszty ciała wywołując zwierzęce reakcje - choć uczciwie przyznać trzeba, że w świecie zwierząt do zbliżenia dochodzi zazwyczaj za obopólną zgodą. Jeżeli ktoś na widok damskich majtek czy też stanika nie potrafi zapanować nad swoimi żądzami ma ze sobą poważny problem i nie powinien zerkać nawet w kierunku prania suszącego się na sznurkach, nie mówiąc już o patrzeniu w kierunku kobiet bardziej czy mniej ubranych.
W internecie zawrzało. Pojawiło się dużo wpisów informujących, że majtki to nie zaproszenie do gwałtu. Słusznie, choć uważam, że wszędzie, ale szczególnie w kraju z takimi tradycjami jak Polska warto uświadamiać facetów, że nic nie jest zaproszeniem do przemocy seksualnej. Ani majtki, ani krótka spódnica, ani ładny wygląd, ani brak stanika pod bluzką. Nic. Pisząc o tradycjach mam oczywiście na myśli nieustające stanowisko kościoła katolickiego w naszym kraju określające jasno rolę kobiety jako tej podległej mężczyźnie, a więc posłusznej również w sprawach seksu (tak drodzy panowie, w małżeństwach też dochodzi do gwałtów). Ale też piszę o publicznych i bezkarnych całkowicie wypowiedziach tak zwanych polityków, choćby o tym, że "nie da się zgwałcić prostytutki" czy też o tym, że "każda kobieta lubi być trochę gwałcona". I piszę również o tych żałosnych poradach dla kobiet dotyczących tego jak uniknąć gwałtu - ubierać się skromnie, workowato, nie nosić wyrazistych makijaży nie patrzeć obcym facetom w oczy. Zupełnie tak jakby kobieta na ulicy była antylopą poruszającą się między drapieżnikami, czyhającymi tylko na jeden jej błąd. Paranoja. Żyjemy w XXI wieku. Każdy ma prawo do wyrażania siebie, każdy ma prawo w przestrzeni publicznej czuć się bezpiecznie. I każdy ma prawo do tego, żeby jego NIE znaczyło nie.

Żeby tak było trzeba przestać bezmyślnie indoktrynować dziewczynki i kobiety, trzeba przestać im mówić co mają robić, żeby były bezpieczne. Trzeba przestać im wmawiać, że są czemukolwiek winne lub cokolwiek sprowokowały.
Pora za to zacząć edukować chłopców i mężczyzn. Tłumaczyć im od wczesnych lat, że jedynym miejscem gdzie mogą bezkarnie wymachiwać swoim penisem jest toaleta z pisuarem, a i tam powinni zachować umiar, żeby nie ochlapać całej łazienki czy sikającego obok sąsiada. Uświadamiać, że będąc tak, a nie inaczej zbudowanymi nie maja prawa czuć się w niczym lepsi czy ważniejsi od drugiej płci. Podkreślać na każdym kroku, że za każdym razem rozpięcie własnego rozporka w obecności kobiety powinna poprzedzić jej wyraźna wcześniejsza zgoda.
I przestać szukać wreszcie wymówek dla gwałtu. Bo ich najzwyczajniej w świecie nie ma i nigdy nie będzie.

Poniżej krótka i szybka sesja. Bo było chłodno. Plener "Na Żywca" nad pięknym Jeziorem Żywieckim, miejscowość Tresna. I chciałbym podkreślić, że ani przez chwilę nie pomyślałem o gwałcie. Mimo, że modelka była ubrana tylko w jamnika. Dziękuję Kinga.

*ten indianin to oczywiście Tadeusz Boy-Żeleński.






Komentarze

  1. Czy ten bezimienny jamnik wyraził zgodę na bycie wierzchnim nakryciem modelki oraz upublicznianie wizerunku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jamnik nie jest bezimienny, ale zgodnie z podpisaną z nim umową nie mogę ujawnić jego danych ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b