Tym razem tytuł jest dla wzrokowców. Mogą sobie od razu odpuścić słowo pisane i przewinąć w dół. A jak ktoś chce pomęczyć oczy literami to dziś chciałbym się podzielić kilkoma refleksjami wywołanymi zgubnym nawykiem czytania. Otóż jak to miewam w zwyczaju kiedy muszę zmitrężyć czas nie czynię tego jak kołek w płocie. Nie umiem stanąć i nic nie robić, tym bardziej nie umiem medytować jak buddyści po turecku w krzakach. Muszę mieć czymś zajęte ręce i oczy. Właściwie to mózg, bo samo obmacywanie nawet w czasach młodości półnagiej koleżanki też mnie do końca nie rajcowało, chyba, że akurat spotkałem taką co recytowała przy tym aforyzmy Leca lub wiersze Baczyńskiego (raz tak się zdarzyło kurna i do dziś nie wiem czemu mnie odstraszyły jej krzaczaste brwi?!). Tak więc (żeby nie zaczynać zdania od "a więc") kupiłem sobie ostatnio w trosce o własne nicnierobienie tym razem DF. Czyli Duży Format - magazyn reporterów. Wynikło to oczywiście też z kolejnej mej wady. Nie umiem czytać krótkich, wręcz esemesowych "niusów". Lubię starą dobrą szkołę dziennikarstwa. Wstęp, rozwinięcie, zakończenie. "Kawałki" na pół strony zawsze zostawiam na później. Te na stronę też. Lubię dłużyzny i już. Zazwyczaj. Tego dnia musiałem przejechać 1/3 Warszawy. Więc do czytania na czerwonych światłach wybrałem wbrew swoim nawykom najkrótszy, czyli dwustronicowy artykuł (właściwie odjąwszy zdjęcia jednostronicowy), ale na tyle ciekawy, że kiedy skończyłem jazdę przeczytałem go jeszcze raz.
Wyobraźcie sobie, że macie 18 lat. W dzisiejszych czasach. I jesteście wrażliwym człowiekiem. I pisanie protestpostów w celi zbierania lajków na fb i siedzenie na dupie i robienie gównoburzy z byle czego Wam nie wystarcza. Co możecie zrobić? Teoretycznie tylko kupę w domu rodziców. Bo stać ich żeby za kanalizację zapłacić. Albo jeśli jesteście Jacobem Schoenem zdajecie maturę (no obrońcy gimnazjów, można w wieku 18 lat zdać maturę?), robicie "biznesplan" znajdujecie sponsorów, kupujecie stary kuter rybacki, porzucacie na jakiś czas myśli o studiach i...
Żadne tam Seszele. Serfingi. Rwanie lasek w kabinie. Żadne american dream.
Zwyczajnie wypływacie na morze Śródziemne i ratujecie ludzkie życie. UCHODŹCÓW. Obcych etnicznie i kulturowo ludzi. Ale ludzi. Mężczyzn, kobiet i dzieci. Sam bohater czyli Jacob (oczywiście sam siebie za bohatera nie uważa) mówi bardzo mądre słowa, kiedy dziennikarz pyta go czy jest dumny z tego co robi: "tak, ale jestem też zły, bo mam poczucie, że ktoś się nami wysługuje, że odwalamy robotę za innych..." I to chyba najpiękniejsze podsumowanie faktu, że państwa, narody często udają, że mają związane ręce. A prości ludzie mówią "walić to" i robią to co im każe sumienie.
Mamy też takiego polskiego "walić to" bohatera. To Jurek Owsiak. W czasach kiedy właściciel facebuka jeszcze nie wiedział, że podwędzi kolegom pomysł i zbije na nim kokosy umożliwiając innym interglobalną komunikację Jurek powiedział walić to. I zaczął walić. Kiedy latem w 1993 roku podczas festiwalu w Jarocinie usiłowałem wbrew lokalnej prohibicji przemycić piwo na stadion Jurek już tam był ze swoimi serduszkami i ideą. I od tamtego roku jestem z Jurkiem. Na dobre i złe. Ale głównie na dobre, bo na złe się jeszcze tak naprawdę nie zdarzyło. I w tym szczególnym 2017 roku też z Jurkiem będę. Może dlatego, że nie jestem typowym Polakiem i obca mi jest religijna dwulicowość? Jak można w niedzielę w kościele wyznawać co innego niż się wykrzykuje w tygodniu? Jak można słuchać papieża i robić mu na przekór? Jak można nie szanować nawet "własnego" prezydenta (piękny gest pani Agaty i pana Andrzeja na rzecz WOŚP?) Strasznie współczuję wszystkim dwulicowym ludziom, którym ich własna wiara każe bliźniego swego miłować jak siebie samego. Bo to oznacza, że macie się za strasznych złamasów godnych najwyższej pogardy. Jacobowi zaś życzę, żeby wciąż ratował tonących ludzi. Może wespół z Europą, która sobie w końcu poradzi z marazmem. I życzę mu, żeby nie został medialną ofiarą nierobów, którzy jedyne co potrafią to pluć i szczekać na tych, którym udało się zrealizować własne marzenia. Nawet jeśli te marzenia są o szczęściu innych.
I zgodnie z obietnicą (z początku wpisu) sesja zdjęciowa. Powstała podczas kursu stewardess dla dopiero co powstałej europejskiej linii lotniczej mającej zostać konkurencją najbogatszego arabskiego potentata transportu lotniczego. Nowy europejski przewoźnik stawia na sprawdzone, pobudzające wyobraźnię i krew starosłowiańskie stroje, będące w kontrze do worków wszelakich z wyciętą klapką na oczy. Jak zapewnia właściciel tych linii, piloci nie będą mogli w ogóle opuszczać kabiny. Ze względu na bezpieczeństwo. Stewardess.
Wyobraźcie sobie, że macie 18 lat. W dzisiejszych czasach. I jesteście wrażliwym człowiekiem. I pisanie protestpostów w celi zbierania lajków na fb i siedzenie na dupie i robienie gównoburzy z byle czego Wam nie wystarcza. Co możecie zrobić? Teoretycznie tylko kupę w domu rodziców. Bo stać ich żeby za kanalizację zapłacić. Albo jeśli jesteście Jacobem Schoenem zdajecie maturę (no obrońcy gimnazjów, można w wieku 18 lat zdać maturę?), robicie "biznesplan" znajdujecie sponsorów, kupujecie stary kuter rybacki, porzucacie na jakiś czas myśli o studiach i...
Żadne tam Seszele. Serfingi. Rwanie lasek w kabinie. Żadne american dream.
Zwyczajnie wypływacie na morze Śródziemne i ratujecie ludzkie życie. UCHODŹCÓW. Obcych etnicznie i kulturowo ludzi. Ale ludzi. Mężczyzn, kobiet i dzieci. Sam bohater czyli Jacob (oczywiście sam siebie za bohatera nie uważa) mówi bardzo mądre słowa, kiedy dziennikarz pyta go czy jest dumny z tego co robi: "tak, ale jestem też zły, bo mam poczucie, że ktoś się nami wysługuje, że odwalamy robotę za innych..." I to chyba najpiękniejsze podsumowanie faktu, że państwa, narody często udają, że mają związane ręce. A prości ludzie mówią "walić to" i robią to co im każe sumienie.
Mamy też takiego polskiego "walić to" bohatera. To Jurek Owsiak. W czasach kiedy właściciel facebuka jeszcze nie wiedział, że podwędzi kolegom pomysł i zbije na nim kokosy umożliwiając innym interglobalną komunikację Jurek powiedział walić to. I zaczął walić. Kiedy latem w 1993 roku podczas festiwalu w Jarocinie usiłowałem wbrew lokalnej prohibicji przemycić piwo na stadion Jurek już tam był ze swoimi serduszkami i ideą. I od tamtego roku jestem z Jurkiem. Na dobre i złe. Ale głównie na dobre, bo na złe się jeszcze tak naprawdę nie zdarzyło. I w tym szczególnym 2017 roku też z Jurkiem będę. Może dlatego, że nie jestem typowym Polakiem i obca mi jest religijna dwulicowość? Jak można w niedzielę w kościele wyznawać co innego niż się wykrzykuje w tygodniu? Jak można słuchać papieża i robić mu na przekór? Jak można nie szanować nawet "własnego" prezydenta (piękny gest pani Agaty i pana Andrzeja na rzecz WOŚP?) Strasznie współczuję wszystkim dwulicowym ludziom, którym ich własna wiara każe bliźniego swego miłować jak siebie samego. Bo to oznacza, że macie się za strasznych złamasów godnych najwyższej pogardy. Jacobowi zaś życzę, żeby wciąż ratował tonących ludzi. Może wespół z Europą, która sobie w końcu poradzi z marazmem. I życzę mu, żeby nie został medialną ofiarą nierobów, którzy jedyne co potrafią to pluć i szczekać na tych, którym udało się zrealizować własne marzenia. Nawet jeśli te marzenia są o szczęściu innych.
I zgodnie z obietnicą (z początku wpisu) sesja zdjęciowa. Powstała podczas kursu stewardess dla dopiero co powstałej europejskiej linii lotniczej mającej zostać konkurencją najbogatszego arabskiego potentata transportu lotniczego. Nowy europejski przewoźnik stawia na sprawdzone, pobudzające wyobraźnię i krew starosłowiańskie stroje, będące w kontrze do worków wszelakich z wyciętą klapką na oczy. Jak zapewnia właściciel tych linii, piloci nie będą mogli w ogóle opuszczać kabiny. Ze względu na bezpieczeństwo. Stewardess.
fajna seria!
OdpowiedzUsuń