Przejdź do głównej zawartości

Sierpowym prosto w Rio.

Nie powiem żebym jakoś szczególnie za boksem przepadał. Czasami, kiedy biją się ci sławni to nawet obejrzę, jeśli płacić za to dodatkowo nie trzeba i transmisja walki jest w ludzkich godzinach. Ale co do zasady nie ekscytuję się i już. Piłką nożną zresztą też nie oraz wieloma innymi dyscyplinami. Kiedy więc z Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro wyrzucono najpierw jednego, a potem drugiego z braci Zielińskich niespecjalnie mnie to wzruszyło. Tak jak nie ruszyło mnie rzucenie legitymacją prezesowską przez Kołeckiego, czyli szefa Związku Polskich Sztangistów. Ot takie rozdzierania szat na pokaz i pod publikę. Co jak co, ale w tej dyscyplinie odkąd pamiętam stosowało się i stosuje wszelką możliwą farmakologię, legalną, półlegalną, nielegalną i taką o której jeszcze nikt nie wie, więc nie wiadomo jak ją zaklasyfikować. Dzięki niej od lat produkuje się zawodników na tej samej zasadzie jak hoduje się teraz trzodę chlewną. Kiedyś taki prosiaczek, zanim trafił pod nóż i na stoły przez rok (tyle mniej więcej potrzebowała świnia, żeby osiągnąć wagę 110-120 kg) radośnie chrumkał, kwiczał i taplał się w błotku wciągając z korytka parowane obierki, warzywa i inne płody rolne. Dziś wystarczy strzykawka, igła specjalna pasza i w pół roku mamy 130 kilo żywej wagi. I to właściwie bez zbędnego tłuszczu, słoniny i takich tam. Z tego też powodu osobiście uważam, że jeśli idzie o dyscyplinę zwaną podnoszeniem ciężarów to klasyfikacja medalowa nie powinna dotyczyć tego kto ile tam nad głowę podniósł, bo w końcu kto podskoczy Tałachadze, który w dwuboju (215+258) podniósł 473 kilo? Złoty medal powinien za to należeć do tego który dał się przyłapać na najmniejszej liczbie zażytych specyfików (jakichkolwiek, bo co to za wymysł - dozwolony doping?). Srebrny dla drugiego na liście i tak dalej. Dzięki temu cały świat przestałby udawać, że sport to zdrowie, oraz że zawodnicy bijący coraz to bardziej wyśrubowane rekordy są czyści. W każdej bez wyjątku dyscyplinie. Na przykład dziś w Esce Rock podczas porannej aktywacji redaktor Brzozowski wspomniał o żalach naszej biegaczki Joanny Jóźwik, która w biegu na 800 metrów zajęła "dopiero" piąte miejsce mimo poprawienia o sekundę swojego życiowego rekordu. Pani Asia coś tam wspominała o limitach testosteronu i takich tam... Pomyślałem sobie: kobieto, przecież od czasów Ireny Szewińskiej i biegaczek z DDR, płaskich jak fornirowana płyta meblowa ten sport ocieka testosteronem. Ale wiedziony wrodzonym wścibstwem i ciekawością zajrzałem "w internety" i... jakbym dostał lewym sierpowym prosto w Rio! I to od samego Kliczki. Szczęka mi opadła. Do tej pory myślałem, że zawody biegaczy zawsze odbywały się z podziałem na płeć, faceci z facetami się ścigali, a kobiety z kobietami. A tu proszę ten bieg na 800 metrów był jednak mieszany. Nie dziwi więc, że pierwsze trzy miejsca zajęli mężczyźni z genami ewidentnie pochodzącymi z Czarnego Lądu, przy czym złoto zdobył gość takiej postury, że gdyby zbierał w kościele na tacę podczas mszy to każdy bez gadania dawałby stówkę bojąc się spytać o wydanie reszty. Przepraszam pani Asiu, że zwątpiłem w panią. I zgadzam się z panią całkowicie, w tym biegu w klasyfikacji kobiet zajęła pani drugie miejsce biegnąc. Za to moim skromnym zdaniem pierwsze jeśli chodzi o kobiecość i urodę. Bezapelacyjnie.
A teraz, pozostając w kręgu pięknych i prawdziwych kobiet, które są mi bliskie od najmłodszych lat chciałbym w ramach okraszania tekstu obrazkiem pokazać wam Helenę. Która już co prawda kiedyś u mnie gościła, ale nie tak pięknie nieodziana jak dziś. Miłego oglądania. I ostrzegam, nie zaglądajcie do internetu w poszukiwaniu rywalek pani Joasi. Chyba, że jeszcze jesteście przed śniadaniem. Jeśli już po to lepiej zostańcie z "moją" Heleną ;)
Podziękowania dla Łukasza za udostępnienie nie po raz pierwszy lokalu.












Komentarze

  1. Dobrze prawi, dać mu ... ! :)
    Od najmłodszych lat miałem styczność ze sztangą, podobnie jak Madcoy z ... K.
    Wiem , odczułem to na własnej skórze, kościach, stawach, ścięgnach, jak nieprawdopodobny trzeba wykonać wysiłek, by osiągnąć w sporcie coś więcej aniżeli sportową sylwetkę.
    Widywałem nawet 17-to latków, którzy po 1 roku ( jak prawi Sławek ) wyglądali jak " Gladiatorzy współczesnego ekranu " o wynikach już nie wspomnę. Ja, by osiągnąć cho w połowie wyniki siłowe, zbliżone do nafaszerowani " towarem " musiałem poświęcić temu około 10 lat przewalania żelastwa.
    Mój naj... wynik, to przy lekko powyżej 80 kg m.c. ławka pozi. 130 kg po długiej serii rozgrzewkowej, przysiad 160 kg w pełnych, sześciu powtórzeniach, martwy ciąg, to znowu 160 kg. Ale to było już w późniejszym, zaawansowanym wieku ;) W całości na " sucho "

    Jak już Sławek wspomniał o mieszanej rywalizacji.
    W warszawskim klubie TKKF ( za czasów PRL ) jedna kobieta/ trójboistka. Ona rywalizować musiał z mężczyznami, gdyż w tym czasie nie było inne kobiety, kobiet trójboistek, z którymi mogłaby po rywalizować.
    Taki klimat, takie czasy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sławek, b.dobre prace, jak zwykle :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się Sławku zdecydowanie skupię na Helence :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b