Przejdź do głównej zawartości

U2

U-2 był niemieckim okrętem podwodnym (U-Boot) typu IIA i został wybudowany w stoczni Deutsche Werke w 1935 roku. Jak podają źródła historyczne był budowany szybko co miało duży wpływ na liczbę usterek i awarii jakie go trapiły. Ze względu na swoje małe rozmiary i mały zasięg operacyjny był używany jako okręt szkoleniowy, pomijając dwa rejsy bojowe odbyte w 1940 roku - bez sukcesów żadnych. Okręt U-2 zatonął 8 kwietnia 1944 roku po kolizji z trawlerem zabierając na dno ze sobą 17 z 35 członów załogi. Pechowa z niego łajba była. Drugie bardziej znane światu U2 ma mniej pecha. A właściwie ma szczęście, czyli jakby rzekła młodzież - farta. Jest to bowiem irlandzki zespół rockowy, znany z pewnością na całym świecie, nie licząc gęstych ostępów Puszczy Amazońskiej oraz mieszkania Kryśki Pawłowicz, czyli w sumie też gęstych ostępów tyle, że buszu. Zespół ma w swoim dorobku niezliczoną liczbę przebojów i ma też w swoim dorobku wokalistę Bono. Ów pan, poza śpiewaniem umiłował sobie także szeroko rozumiane angażowanie się w sprawy tego świata. Nawet w sprawy Polski. W latach osiemdziesiątych, kiedy w PRL trwał wciąż stan wojenny, a pałeczki ZOMO z siłą wodospadu usuwały reakcyjny brud z kątów komunizmu Bono z zespołem skomponowali i zagrali kawałek "New Year's Day", który do dziś jest uznawany za ich hołd dla walczącej wówczas o wolność Polski i polskiej Solidarności. Na swoje nieszczęście Bono nie ogranicza się tylko do głaskania po główce. Jak mu coś nie pasuje też o tym mówi. I tak kilka dni temu, przemawiając w amerykańskim kongresie wzywał USA na pomoc Europie. I nie chodzi tym razem o kolejne lądowanie w Normandii, bo Niemcy tak zdziadzieli, że już nie ma komu obsadzić bunkrów przy plażach. Chodzi za to o pomoc Europie w rozwiązaniu problemu uchodźców z Afryki, który to problem powstał zresztą głównie dzięki zagranicznej polityce Stanów Zjednoczonych polegającej na pozbywaniu się bomb w krajach arabskich przy każdej nadarzającej się okazji. Oprócz wzywania na pomoc i przekonywania kongresu, że ich najlepszą bronią są ich komicy, Bono wspomniał o Polsce i Węgrzech jako o krajach mocno kierujących się w stronę prawicową, wręcz "hipernacjonalistyczną". Wspomniał też przy okazji o niepokojącej tendencji w Wielkiej Brytanii próbującej się wymiksować z UE i zająć się spokojną izolacją jak na wyspiarski kraj przystało, ale w Polsce to już przeszło bez echa. Zawrzało w obronie ojczyzny jak w ulu, bo jak ten Bono śmiał tak bezczelnie amerykanom donosić? Na nas i Madziarów. No i trochę na angoli, ale ci i tak są w sporej większości teraz albo polakami albo hindusami, więc wiadomo, że na nas doniósł najbardziej. Nie powiem, zawrzało głównie po tej hipernacjonalistycznej stronie, ale oliwy do ognia dolały i wciąż dolewają wszystkie nasze media, od prawa do lewa. I po co? I na co? Będziemy teraz udawać, że jesteśmy tacy ą i ę i niewinni jak lilija? Demokratyczni, liberalni i do rany przyłóż? A gówno prawda. Powinniśmy natychmiast wystosować notę protestacyjną do kongresu USA, zażądać przeprosin oraz Alaski jako rekompensaty za straty moralne. A w przypadku odmowy natychmiast Ameryce wypowiedzieć wojnę i ich zaatakować jak się tylko da. A potem spokojnie już czekać, aż przyjdą i nam wpieprzą. I wtedy wreszcie nastanie dobrobyt. Bo jak pokazuje historia wojen, żaden kraj który przegrał z Ameryką wojnę, źle na tym nie wyszedł. Niestety jak znam życie to tylko marzenia ściętej głowy. Co prawda  wielki bojownik o niepodległość dywanu w swoim pokoju w czasie stanu wojennego czyli Jarek K. wymachuje piąstką, a Krystyna Groźna z gniewu kanapki do sejmu zabrać zapomniała, ale życie spokojnie toczy się dalej i czas pokaże, że z dużej chmury będzie mały deszcz i ucierpią tylko fani Bono, bo przecież niejaki Gliński w randze ministra kultury na polecenie wiadomo kogo osobiście przypilnuje, żeby nam tu na polskiej ziemi żadna noga śpiewającego Irlandczyka nie postała, a ojciec dyrektor toruńskiej rozgłośni za skromny datek w postaci 20 milionów i prawa do pierwokupu gruntów rolnych na pewno wszystkie utwory U2 na listę zakazanych wciągnie i nigdy więcej żadna emerytka złotówki na zakup krążka rodem z piekieł nie wyda.
Póki polski episkopat obraduje nad siłą klątwy jaka rzucona zostanie na Bono, póki internet jeszcze hula wolny po Polsce, póki jeszcze można pokażę Wam kilka zdjęć do jakich zainspirował mnie pewien holenderski malarz tworząc obraz pt. Lekcja anatomii doktora Tulpa. Malkontentów od razu uprzedzam, że słowo inspiracja nie oznacza zrzynania z kogoś jak leci, a jedynie znalezienie powiedzmy natchnienia. Zdjęcia powstały na Misji Wschód, ostatnia moja sesja z wielkim Andrzejem. Drugiemu modelowi Dawidowi i modelkom również pięknie dziękuję.





Komentarze

  1. Co do wyników wyborów, możemy to zawdzięczać kukizowi który krytykował wymyślony system i wpakował nas w gorszy system.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b