Przejdź do głównej zawartości

AiA


Moje serce to jest muzyk. Jak zaśpiewała 13 lat temu Ewa Bem. Piosenkarka z KLASĄ której niestety ostatnio słucham tak rzadko jak rzadko ją puszczają w radio. Bo chyba niezbyt modna, niezbyt młodzieżowe piosenki śpiewa i chyba ogólnie nie ma parcia na szkło i mikrofon. A kto dziś się na dywanie nie pokazuje, nie pcha drzwiami i oknami, nie ma 5 "menedżerów" ten choćby nie wiem jaki miał talent, ten się nie przepchnie. Takie trochę gorzkie to, takie kapitalistyczno biznesowe, przeliczone do ostatniego grosika opłacalności. I zarazem takie zwyczajne. A Pani Ewie na pewno bardziej zależy na tej niszowej wiernej publiczności niż na pięciominutowym oklasku głupawej gawiedzi co to jak pelikan łyknie wszystko, byle tylko ktoś znany powiedział, że to modne. W związku z nienowoczesną, a wręcz bardziej tradycyjną muzyką dziś chciałbym pokazać Anię i Andrzeja. Sesja powstała na słynnym już plenerze Podlaska Fotopatologia 2014. Nad pięknym rozlewiskiem we wsi Rzędziany. Na drewnianej ławce.










Komentarze

  1. Wiosna Vivaldiego jak nic wyłania się z tej dobrej sesji.
    Po czym poznałem, że wiosna - listki na brzozie mają wymiar majówki .
    Brzoza to drzewo życia - trza zebrać kleiste listki z majówki, zrobić wywar i wlać do wanny - moczonko i następny rok bez choróbsk.
    Znowu się rozpisałem - wybacz Sławku ...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b