Przejdź do głównej zawartości

PF II

Tak się już jakoś w naszym kraju przyjęło, że artysta estradowy, a w szczególności piosenkarz powinien być albo głupi, albo powinien przynajmniej śpiewać lekko strawne głupawe piosenki o miłości i dupie Maryni, najlepiej napisane przez Jacka Cygana. Każdy śpiewający coś spoza tych ramek nazywany jest niszowym, lub w kraju mało znany jak Behemot, albo musi być prawdziwym dinozaurem polskiej sceny jak Kazik, który co do zasady robi co chce i robi to dobrze. Szczęściem w nieszczęściu na naszym rodzimym podwórku pojawił się flancowany z Danii emigrant, zwany Czesławem. Człek z pozoru wątpliwej prominencji, jąkający się i do tego z lekko wyłupiastymi oczyma. A jednak kiedy pojawia się na scenie, zaczyna grać i wydobywa głos, niewiastom miękną kolana i prawie słychać szelest opadających majtek. Zapewne z powodu mojego kompletnego braku słuchu i muzykalności nie zrywa mi gaci z tyłka kiedy słucham tego Pana, ale odmówić mu niepowtarzalności i talentu nie mogę, teksty ma dowcipne, aranże zaskakujące i dlatego z sympatią podkręcam o kilka tonów wyżej radio, kiedy zapodają jego kawałek. Jako celebryta występujący w TV lub pisujący w gazetach ma Czesław bardzo moim zdaniem dobre podejście do życia, toteż oglądam go i czytuję z równie wielką sympatią.
Niemniej stała się rzecz straszna. Nie widzieć czemu Panu Mozilowi nie wystarczyła Maszynka do Świerkania. Nieskrywana sympatia milionów Polek. Skrywana zazdrość milionów Polaków co to na gitarę nie umieją kobiety do łóżka zaciągnąć. Niemy podziw akordeonistów, którym przywrócił wiarę w słuszność wyboru tego instrumentu. Niestety Czesław musiał pozazdrościć wspominanemu już dziś przeze mnie Kazikowi bycia sumieniem narodu, oskarżycielem publicznym i bycia poetą oraz współczesnym bardem. Musiał nagrać płytę pod tytułem Księga Emigrantów. Pół biedy kiedy by pisał o tęsknocie jak niejaki Mickiewicz w słynnym kawałku którym katuje się od wieków uczniów w szkołach, czyli: Litwo ojczyzna moja Ty jesteś jak zdrowie. Uszłoby jeszcze, gdyby na wzór Stanisława Staszewskiego czyli Taty Kazika przedstawiał emigrację jako bycie Polakiem tułaczem co dobrze sobie radzi, a przy okazji się na pozór dobrze bawi. Ale nie. To byłoby zbyt proste. Czesław nieświadom naszych odwiecznych świętości postanowił wystąpić w roli proktologa badającego prostatę narodową. Czemu dał upust w piosence pod tytułem Nienawidzę Cię Polsko. Z bardzo pięknym i trafnym jak dla mnie refrenem. Pełnym patriotyzmu, bezradności, wyobcowania i takiej zwyczajnej, śmierdzącej potem i moczem tęsknoty.
No i zaczęło się. Myślę, że tekst "nienawidzę Cię Polsko" wielu by mu wybaczyło. Wystarczy wejść na pierwsze z brzegu forum, żeby mieć w minutę ochlapane buty i nogawki biało czerwonym szambem wylewającym się z postów. Wystarczy 11 listopada popatrzeć jak obchodzimy najważniejsze narodowe święto. Wystarczy spojrzeć w przeddzień wyborów na te same od lat cwane szczurze mordki polityków. Żeby nie mieć złudzeń. Polskę można nienawidzić. Można w niej żyć i jej nie kochać. Ale pod żadnym pozorem nie wolno się naśmiewać z emigracji. Z emigrantów. Nie wolno burzyć tego etosu. Etosu przecież jeszcze przedwojennego. Nie wolno szargać i odbierać nadziei tym, dla których emigracja zawsze jawiła się złotym Eldorado, ostatnią ale skuteczną deską ratunku na poprawę życia.
Nie wolno Czesław i już. Dlatego przewrotnie Ci, których najbardziej zraniłeś chcą Cię wysłać z powrotem na zachód. Żebyś cierpiał tak jak o tym piszesz.

Było poważnie, teraz po mojemu. Czesław śpiewa, Karolina pozuje, Mad fotografuje, karawana jedzie dalej. Zdjęcia powstały podczas pleneru Podlaskiej Fotopatologii. Pozowała piękna Karolina z idiofonem dętym symbolizującym muzykę, na łódce symbolizującej emigrację za Wielką Wodę, zdjęcia wykonano kievem 88 symbolizującym okupanta przez którego tak często emigrowaliśmy, skąpe odzienie modelki symbolizuje los emigranta.
A ja idę zacząć się pakować. Czas na zachód ;)









Komentarze

  1. powiem ci ze poza zdjeciami które są wyjatko poetyckie :) bardzo mi sie.. to tekstem mnie ujałes... bo zgadzam sie z tobą... no tylko mi bardziej majtki spadaja niz tobie.. i ;p

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b