Ostatnio ktoś mi w dyskusji zarzucił, że zanadto zajmuję się polityką będąc nie politykiem. Dziś więc w ramach odżegnywania się od spraw najbliższych nierobom i karierowiczom (jakże więc bliskich i mnie) poruszę kwestie moralno społeczne, czyli kwestie "dojrzewania", zwłaszcza ze strony tak zwanej męskiej, ponieważ tą stronę znam najlepiej, co nie znaczy, że wystarczająco.
W czasach dorastania, zwanego nie wiedzieć czemu dojrzewaniem (wszak człowiek dojrzewa całe życie, a Ci z jakiś tam przyczyn niepochowani dojrzewają i po życiu) każdy przyzwoity chłopiec myśli o kobietach. Nie żebym chłopców myślących w wieku dorastania o innych chłopcach za nieprzyzwoitych uważał, niemniej wychowałem się w czasach kiedy jak była zabawa w dom, czy w lekarza to zawsze musiał być chłopiec i dziewczynka i już. Więc załóżmy, że każdy przyzwoity chłopiec myśli o płci przeciwnej. Jedni zaczynają wcześniej, drudzy poźniej i w tym sporcie nie jest wcale jak w rajdach samochodowych - że ten co zacznie wcześniej jest szybciej u celu. Bowiem w tym sporcie dróg i ścieżek jest tyle, że każdy zdąży i każdy dla siebie coś znajdzie. Wróćmy jednak do dorastania. Tego męskiego. Zaczyna się niewinnie. Nagle my chłopcy zauważamy, że koleżankom z klasy coś tam w obwodzie klatki piersiowej się pojawiło. Że ta ma długą szyję, a tamta nogi. Ta ma dołeczki kiedy się uśmiecha, a za tamtą aż miło po schodach iść z wiadomych przyczyn. Tak wyglądają początki naszej szowinistycznej od podstaw męskości i tak to wygląda dla większości rodziców płci żeńskiej do czasu, kiedy zupełnie nagle wyprowadzamy się z domu do innej kobiety. Prawda drogie panie (i niektórzy panowie) wygląda nieco inaczej. My chłopcy oczywiście zaczynamy naszą wielką życiową przygodę zupełnie niewinnie jak to przedstawiłem. Szybko jednak hormony, koledzy, podejrzane kątem oka spod koca filmy i pisemka jakie tata zostawia w toalecie powodują wzrost apetytu. Apetytu, który zazwyczaj zaspokaja nasza jakże w tym okresie wybujała wyobraźnia. A im więcej młody człowiek o tym myśli, tym wyobraźnia działa silniej. Szybko przestaje nam wystarczać utajniona miłość do jednej koleżanki, chętnie byśmy widzieli je dwie. W swoim pokoju oczywiście, kiedy nie ma w domu rodziców. Czasami tych koleżanek jest i trzy i więcej - wszak męska wyobraźnia nie zna ograniczeń. Myślę więc, że nie pomylę się zbytnio kiedy napiszę, że obrazy Hieronima Bosha to nic innego jak właśnie wytwory jego wyobraźni z okresu dojrzewania. Skażone z czasem oczywiście wizją katolickiego potępienia czasów w jakich dorastał.
I tu dochodzimy do sedna tego wpisu, albowiem chciałbym przedstawić pewną wizję stworzoną właśnie przez męską wyobraźnię. Tym razem moją. Nie będę się wcale zarzekał, że owa wizja/sesja nie ma podstaw gdzieś w początkach mojego męskiego dorastania. Zapewne ma. Nie będę też udawał, że z niechęcią czy obrzydzeniem trzymałem w ręku aparat, kiedy dwie piękne kobiety, czyli Ola i Paula zechciały zagrać wymyślone przeze mnie role przed obiektywem. Obu pięknościom dziękuję, pozdrawiam ich życiowych partnerów, (wielkie dzięki dla Michała za zaproszenie mnie tego dnia na zdjęcia), a oglądających zapewniam, że podczas robienia zdjęć nie ucierpiało żadne męskie ego. No może nie licząc ego pana z naprzeciwka, u którego w oknie tego dnia firanka falowała jak ocean podczas przypływu na złotych plażach Australii ;)
p.s. Pozdrawiam wszystkie moje koleżanki ze szkoły podstawowej i technikum geologicznego ;)
W czasach dorastania, zwanego nie wiedzieć czemu dojrzewaniem (wszak człowiek dojrzewa całe życie, a Ci z jakiś tam przyczyn niepochowani dojrzewają i po życiu) każdy przyzwoity chłopiec myśli o kobietach. Nie żebym chłopców myślących w wieku dorastania o innych chłopcach za nieprzyzwoitych uważał, niemniej wychowałem się w czasach kiedy jak była zabawa w dom, czy w lekarza to zawsze musiał być chłopiec i dziewczynka i już. Więc załóżmy, że każdy przyzwoity chłopiec myśli o płci przeciwnej. Jedni zaczynają wcześniej, drudzy poźniej i w tym sporcie nie jest wcale jak w rajdach samochodowych - że ten co zacznie wcześniej jest szybciej u celu. Bowiem w tym sporcie dróg i ścieżek jest tyle, że każdy zdąży i każdy dla siebie coś znajdzie. Wróćmy jednak do dorastania. Tego męskiego. Zaczyna się niewinnie. Nagle my chłopcy zauważamy, że koleżankom z klasy coś tam w obwodzie klatki piersiowej się pojawiło. Że ta ma długą szyję, a tamta nogi. Ta ma dołeczki kiedy się uśmiecha, a za tamtą aż miło po schodach iść z wiadomych przyczyn. Tak wyglądają początki naszej szowinistycznej od podstaw męskości i tak to wygląda dla większości rodziców płci żeńskiej do czasu, kiedy zupełnie nagle wyprowadzamy się z domu do innej kobiety. Prawda drogie panie (i niektórzy panowie) wygląda nieco inaczej. My chłopcy oczywiście zaczynamy naszą wielką życiową przygodę zupełnie niewinnie jak to przedstawiłem. Szybko jednak hormony, koledzy, podejrzane kątem oka spod koca filmy i pisemka jakie tata zostawia w toalecie powodują wzrost apetytu. Apetytu, który zazwyczaj zaspokaja nasza jakże w tym okresie wybujała wyobraźnia. A im więcej młody człowiek o tym myśli, tym wyobraźnia działa silniej. Szybko przestaje nam wystarczać utajniona miłość do jednej koleżanki, chętnie byśmy widzieli je dwie. W swoim pokoju oczywiście, kiedy nie ma w domu rodziców. Czasami tych koleżanek jest i trzy i więcej - wszak męska wyobraźnia nie zna ograniczeń. Myślę więc, że nie pomylę się zbytnio kiedy napiszę, że obrazy Hieronima Bosha to nic innego jak właśnie wytwory jego wyobraźni z okresu dojrzewania. Skażone z czasem oczywiście wizją katolickiego potępienia czasów w jakich dorastał.
I tu dochodzimy do sedna tego wpisu, albowiem chciałbym przedstawić pewną wizję stworzoną właśnie przez męską wyobraźnię. Tym razem moją. Nie będę się wcale zarzekał, że owa wizja/sesja nie ma podstaw gdzieś w początkach mojego męskiego dorastania. Zapewne ma. Nie będę też udawał, że z niechęcią czy obrzydzeniem trzymałem w ręku aparat, kiedy dwie piękne kobiety, czyli Ola i Paula zechciały zagrać wymyślone przeze mnie role przed obiektywem. Obu pięknościom dziękuję, pozdrawiam ich życiowych partnerów, (wielkie dzięki dla Michała za zaproszenie mnie tego dnia na zdjęcia), a oglądających zapewniam, że podczas robienia zdjęć nie ucierpiało żadne męskie ego. No może nie licząc ego pana z naprzeciwka, u którego w oknie tego dnia firanka falowała jak ocean podczas przypływu na złotych plażach Australii ;)
p.s. Pozdrawiam wszystkie moje koleżanki ze szkoły podstawowej i technikum geologicznego ;)
Bliskie jest mi to o czym piszesz. A i fotografie świetnie uzupełniają tekst (lub odwrotnie ;-))
OdpowiedzUsuń